29 lipca | Cieplice i okolice

Cieplice Śląskie-Zdrój są najbardziej płaskim z polskich uzdrowisk podgórskich. Dzięki temu mogą tutaj bez problemu odpoczywać i spacerować nawet osoby mające problemy z poruszaniem się. Parkowe alejki są do tego idealne, a otaczające zewsząd Kotlinę Jeleniogórską góry pozostawiają niezapomniane wrażenie.

Przełęcz Karkonoska / fot. Przemysław Jahr
Ale to wcale nie znaczy, że osoby lubiące bardziej wymagające trasy nie mają czego tu szukać. Ciekawe trasy znajdą tu dla siebie i piechurzy, i miłośnicy dwóch kółek. Pierwszym celem wędrówki może być, widoczny nawet z cieplickiego Parku Norweskiego, Zamek Chojnik (o którym pisaliśmy już na tym blogu).

My proponujemy podjechać do Jagniątkowa: dojeżdżamy autobusem komunikacji miejskiej (linia 15) i tam wysiadamy na ostatnim przystanku przy Muzeum Miejskim "Dom Gerharta Hauptmanna". Mieści się ono w willi Łąkowy Kamień (niem. "Wiesenstein"), w której Gerhart Hauptmann żył i tworzył od 1901 roku aż do śmierci. Willa była przez prawie pół wieku zarówno schronieniem i swoistym rodzajem refugium dla pisarza, jak i centrum życia kulturalnego i towarzyskiego dla wielu twórców, pisarzy, intelektualistów, artystów z kręgów karkonoskich i berlińskich.

Po śmierci pisarza w 1946 roku utworzono tu Ośrodek Wczasów Dziecięcych "Warszawianka", który przyjmował dzieci i młodzież na pobyty feryjne i zielone szkoły. Zaś tuż po przełomie 1989 roku, w myśl wspólnego oświadczenia Kanclerza Niemiec Helmuta Kohla oraz Premiera RP Tadeusza Mazowieckiego postanowiono o utworzeniu w tym miejscu muzeum poświęconego Nobliście, które otwarto 10 sierpnia 2001 roku. Muzeum pokazuje przede wszystkim zbiory związane z twórczością literacką Hauptmanna, a także literaturą i historią materialną Śląska.

Od parkingu poniżej Muzeum schodzimy w dół szlakiem niebieskim, mijając po drodze niewielki kościółek. Idziemy główną drogą wzdłuż rzeki, by po wejściu na szlak zielony dojść nim do Piekielnej Doliny i dalej w górę ścieżką Kunegundy na Przełęcz Żarską (574 m n. p.m.).

Panorama Sobieszowa i Cieplic z Zamku Chojnik / fot. SchiDD (cc-by-sa)
Z przełęczy na Zamek Chojnik doprowadzą nas stąd strome skalne schody (szlak żółty). Z Chojnika szlakiem czerwonym kierujemy się do bram enklawy Karkonoskiego Parku Narodowego, dochodzimy do ulicy Tytusa Chałubińskiego i po chwili skręcamy w prawo w ulicę Zamkową. Wycieczkę kończymy w Jeleniej Górze Sobieszowie - w Transgranicznym Centrum Turystyki Aktywnej, przystosowanym do uprawiania sportów na świeżym powietrzu. Stąd możemy wrócić do Cieplic.

Jeśli nie jesteśmy wytrawnymi rowerzystami, a górskie podjazdy budzą w nas przerażenie, to Miasto Jelenia Góra proponuje spokojną wycieczkę po samym uzdrowisku. Punktem startowym będzie budynek dworca kolejowego, skąd jedziemy w lewo i na skrzyżowaniu skręcamy w prawo w ulicę Jagiellońską. Po kilku minutach przejeżdżamy przez most przy ul. Piotra Ściegiennego. Naszym oczom ukazuje się piękna architektura Cieplic. Dojeżdżamy do Placu Piastowskiego, gdzie mijamy zabudowania Uzdrowiska, zespól pocysterski - Muzeum Przyrodnicze z Wirtualnym Muzeum Barokowych Fresków i kościołem pw. św. Jana Chrzciciela oraz Pałac Schaffgotschów, o którym jeszcze będziemy tutaj pisać.

Dojeżdżając do kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, skręcamy w prawo i wjeżdżamy w malownicze otoczenie Parku Zdrojowego. Musimy pamiętać, że poza tą trasą nie wolno poruszać się na rowerze na terenie tego parku. Następnie przecinając ulicę Cervi wjeżdżamy do Parku Norweskiego. Wieczorami można tam podziwiać multimedialną fontannę oraz efektowne podświetlenia stałych elementów architektonicznych.

Następnie przez mostek wzdłuż ogródków działkowych wracamy do ulicy Cervi i mijając sanatorium Agat, kierujemy się w stronę kościoła pw. Jana Chrzciciela. Przed kościołem skręcamy w prawo i kierujemy się przez Plac Piastowski w stronę kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, za którym skręcamy w lewo przez Plac Kombatantów, ulicą Wodną przez mostek i targowisko wracamy do ulicy Jagiellońskiej i Dworcowej.

Deptak w Cieplicach / fot. Wojciech Głodek
Jeśli jednak górskie podjazdy Wam nie straszne, to polecamy wybrać się na Przełęcz Karkonoską. To według wielu najtrudniejszy podjazd w Polsce. Trasa jest asfaltowa, ale wymaga bardzo dobrej kondycji psychofizycznej. Przed wyjazdem należy zaopatrzyć się obowiązkowo w kask i sprawdzić hamulce.

Z Cieplic wyjeżdżamy w stronę Podgórzyna, w którym zaczyna się długi i stromy podjazd aż do Przełęczy Karkonoskiej. Mijamy malowniczą Przesiekę oraz Drogę Sudecką, której końcowe 4 km ma odcinki z nachyleniem do 30%.

Na wysokości około 1000 m n.p.m. wjeżdżamy na teren Karkonoskiego Parku Narodowego. W szczytowym odcinku przełamujemy barierę 1200 m n.p.m., gdzie można dojechać do Schroniska Odrodzenie na wysokość 1236 m n.p.m. Wracamy do Drogi Sudeckiej tą samą trasą. Na tym stromym odcinku należy zachować szczególną ostrożność i nie rozpędzać się zbytnio. Nawierzchnia jest bardzo dziurawa i wyboista. Z Drogi Sudeckiej kierujemy się do Borowic i dalej w dół do Podgórzyna i Jeleniej Góry.

Izabela Czartoryska w inny sposób zwiedzała Karkonosze, bo w jej czasach damom wielu rzeczy robić nie wypadało. Dzisiaj z pewnością przystałaby na proponowany tutaj spacer po uzdrowisku, a i na rowerową wycieczkę być może dałaby się namówić…

Przełęcz Karkonoska / fot. Przemysław Jahr

27 lipca | Bukowiec raz jeszcze

Pokazaliśmy Wam ostatnio Bukowiec i przybliżyliśmy nieco historię posiadłości. Wszystko to dlatego, że Izabela Czartoryska również von Redenów odwiedziła i zachwycała się ogrodem.

fot. Fundacja Doliny Pałaców i Ogrodów Kotliny Jeleniogórskiej
Aby dotrzeć do Bukowca, trzeba zrobić trzy wiorsty w jedną stronę i tyleż z powrotem, zanotowała arystokratka pod datą 22 lipca, kiedy zdecydowała o odwiedzeniu Bukowca. O samym zaś miejscu pisała przepięknie i poetycko: Przyroda uczyniła wszystko, jak wszędzie w tym zakątku Śląska, by upiększyć Bukowiec. Najróżnorodniejsze widoki, zieleń najświeższa, kraj pocięty polami, dalej góry i wspaniałe drzewa. Hrabia Reden (…) bawił kilkakrotnie w Anglii i tam nabrał upodobania do jej kultury i do angielskich ogrodów. Można to zauważyć wszędzie, lecz przede wszystkim świadczą o tym szczegóły: wspaniałe pola uprawne, dobór drzew, rozplanowane z największym smakiem krzewy i rośliny obrzeżają drogi i ścieżki. 

Idąc nimi można dotrzeć do różnych interesujących budowli; więc najpierw pawilon poświęcony żonie, zbudowany w stylu włoskim; dwa przeciwległe gabinety zawierają wyborne ryciny, piękne obrazy i bibeloty, upiększając to miłe ustronie, do którego wraca się z przyjemnością. Stamtąd udaliśmy się do domku ogrodnika: otoczony kwiatami i krzewami wyglądał, jakby znajdował się na rabacie. (…) 


Dom Ogrodnika / fot. Przykuta (cc-by-sa)
Dom, zbudowany dokładnie według wzoru angielskiej fermy, jest uroczy. (…) Potem ogrodnik zaprowadził nas do chaty ukrytej wśród pięknych drzew, gdzie mały strumyk toczy cichutko swe wody po piasku delikatnym i lśniącym; stąd widać łąkę i lasek pobliski. (…) Stamtąd uroczą drogą powiódł nas ogrodnik do opactwa – budowli gotyckiej z wieżą i podziemiami. (…) 


Ruiny Opactwa na zboczu Mrowca / fot. Piotr Matyga, 9 marca 2014 roku (cc-by-sa)
Opactwo, godne widzenia, utrzymane jest w najlepszym porządku. Kryptę i podziemia pokrywa bujna roślinność, pnąca się wzdłuż ścian i sklepień z nieociosanego kamienia; zdaje się ona tworzyć kwiatową siatkę i wypełnia subtelnym zapachem ten azyl śmierci. Nad kryptą wznosi się mały budynek z wieżą, niezamieszkały, otoczony laskiem. Jest to miejsce poświęcone refleksji, skupieniu i boleści.

Czas wizyty Czartoryskiej przypadł na pierwszą rocznicę śmierci hrabiego von Redena (zmarł 3 lipca 1815 r.), którego właśnie w tzw. Opactwie pochowano. Po jego śmierci o majątek dbała żona, Friederike Karoline von Reden, znana ze swojego zamiłowania do sztuki. W historii Dolnego Śląska zapisała się m.in. tym, że za jej namową król pruski w latach 30. XIX wieku udzielił w Mysłakowicach schronienia prześladowanym za swe religijne przekonania Tyrolczykom. Dzięki niej także mamy w Karpaczu kościółek Wang.


fot. Takasamarasa (cc-by-sa)

22 lipca | W odwiedzinach u hrabiny von Reden

Bukowiec – niewielka miejscowość w Kotlinie Jeleniogórskiej położona między Mysłakowicami a Ko­warami, wśród Wzgórz Karpnickich, skrywa prawdziwą perłę wśród dolnośląskich parków krajobrazowych. Liczące ponad 100 hektarów założenie w typie tzw. farmy ozdobnej to miejsce zupełnie niezwykłe, gdzie piękno natury styka się z równie malowniczymi elemen­tami architektury.

fot. Fundacja Doliny Pałaców i Ogrodów Kotliny Jeleniogórskiej

Niezwykle interesująca jest historia majątku, która łączy się z dwoma postaciami historycznymi – hrabiego Friedricha Wil­helma von Reden oraz jego małżonki Friederike. Pruski arystokrata zakupił posiadłość w 1785 r. i niemal natychmiast przystąpił do tworzenia rozległego parku, mniej uwagi poświęcając przebudowie pałacu stojącego w Bukowcu od XVI w.

Friedrich Wilhelm von Reden był niezwykle zasłużony dla rozwoju przemysłu na Dolnym i Górnym Śląsku. Jako Dyrektor Wyż­szego Urzędu Gór­ni­czego, a nastę­pnie Minister Górnictwa i Hutni­ctwa w rządzie pruskim, wykazując się szeroką wiedzą i talentem organizacyjnym, był tą osobą, która zainicjowała intensywną industria­lizację Śląska w XVIII w.

Podczas trzech podróży do Anglii Reden poznał wykorzystywane w tamtejszym przemyśle maszyny i technologie, które wprowadzał następnie na swoim terenie. Właśnie z Wysp Brytyjskich sprowadził pierwszą na kontynencie maszynę parową. Jego pomysłem było także zorganizowanie spławnej, podziemnej sztolni kopalni węgla kamiennego w Wałbrzychu. Jednak swoje wizyty w Anglii hrabia wykorzystywał nie tylko na studiowanie nowinek technicznych, w równym sto­pniu interesowały go dokonania w tamtejszej architekturze i sztuce ogrodowej. Zainspirowała go idea życia w zgodzie z naturą, której wyrazem miały być zakładane na gruncie angielskim tak zwane „ornamental farm” pełniące funkcje nowoczesnego gospodarstwa rolnego har­monijnie przechodzącego w park krajobrazowy.

fot. Fundacja Doliny Pałaców i Ogrodów Kotliny Jeleniogórskiej

Kierując się tą myślą przystąpił do organizowania swojej „ozdobnej farmy” w 1790 r. Rozległy park, łączący się poprzez górę Mrowiec z majątkiem w Mysłakowicach, zajmował pierwotnie powierzchnię 200 ha, a w jego obrębie znajdowało się ponad 50 stawów.

Wykorzystując naturalne walory terenu park idealnie wpisywał się w ówczesny trend w kompozycji parków. Na jego terenie rozmieszczono liczne pun­kty, które służąc odpoczynkowi i kontemplacji symbolizowały jednocześnie kolejne etapy rozwoju ludzkości. Mamy więc tutaj jaskinię wykutą w skale, z której roztaczał się niegdyś widok na Śnieżkę, był także nieistniejący już dzisiaj dom pokryty mchem, jest pawilon ogrodowy w formie świątyni greckiej, są wreszcie sztuczne ruiny imitujące średniowieczny zamek warowny.

W projektowaniu parku czynny udział brał sam Reden, któremu pomagał miejscowy ogrodnik Hans Carl Walther, który z czasem stał się cenionym twórcą założeń parkowych w okolicy. Pawilony ogrodowe wyszły spod ręki Karla Gottfrieda Geisslera (ucznia wybitnego architekta Langhansa) oraz Friedricha Raabego z Berlina. Niestety nie wszystkie przetrwały próbę czasu i dzisiaj nie możemy już podziwiać Salonu w pobliżu pałacu ani Domu Rybaka. W parku znajdowały się także liczne elementy małej architektury, jak np. Studnia Templariuszy, którą dziś podziwiać można na dziedzińcu Zamku w Namysłowie, czy marmurowa ławka podarowana hrabinie von Reden przez króla Fryderyka Wilhelma IV.

Rozległe polany pozwalały wtedy na podziwianie sylwetek budynków, z poszczególnych punktów widokowych wytyczono też osie widokowe, które kierowały wzrok na roztaczające się na południu Karkonosze. Swobodnie wytyczone alejki obiegały sieć stawów połączonych ze sobą kanałami. Najwię­kszy ze stawów wykorzystywano w ce­lach kąpielowych. W szacie roślinnej parku przeważały gatunki rodzime, które miały naturalnie wtapiać się w lokalny krajobraz. Licznie porastały okolicę buki, od których wieś wzięła swoją nazwę. Nie brakowało też roślin aklimatyzowanych, jak czerwona odmianę buka czy choina kanadyjską.

W 1802 roku von Reden poślubił młodszą od siebie o 20 lat Fiederikę von Riedesel, która, jak się szybko okazało, podzielała kulturalne i artystyczne aspiracje męża, wraz z jego zami­łowaniem do sztuki ogrodowej. Park w Bukowcu stał się wspólnym dziełem i pasją małżonków. W drugą rocznicę ślubu hrabina otrzymała w prezencie belweder nawiązujący formą do greckich świątyń. Z otwartej kolu­mno­wej sali pawilonu, dziś zwanego najczęściej Herbaciarnią, roztacza się malowniczy widok na najwyższy szczyt Karkonoszy – Śnieżkę.

Jedną z ciekawszych budowli na terenie parku jest Dom Ogrodnika o fantazyjnej bryle, który mieścił niegdyś mieszkanie Hansa Carla Walthera, a także pokoje hrabiego i hrabiny, gdzie znajdowały się kolekcje minerałów i motyli.

Dom Ogrodnika / fot. Przykuta (cc-by-sa)

Ruiny Opactwa na zboczu Mrowca / fot. Piotr Matyga, 9 marca 2014 roku (cc-by-sa)

Hrabia von Reden zmarł w 1815 roku i w trzy lata później został pochowany w tzw. Opactwie – sztucznych ruinach stanowiących jeszcze jeden z punktów kontemplacji na obszarze parku. Hrabina, która przeżyła męża o blisko czterdzieści lat, spoczęła obok niego w neogotyckiej budowli.

W obrębie majątku rodziny von Reden znajdowały się także liczne zabudowania gospodarcze. W czasach świetności funkcjonowały w Bukowcu m.in.: serownia, browar, hodowla nowej rasy krów szwajcarskich i hodowla karpi. Budynki folwarczne, zgodnie z duchem „ornamental farm” także uzyskały interesującą antykizującą architekturę, wyjątkową dla tego typu budowli.

Park w Bukowcu chętnie odwiedza­ła w XIX w. cała pruska śmietanka towarzyska. Często bywała tutaj księżna Marianna rezydująca w pobliskich Karpnikach, a także para królewska z sąsiednich Mysłakowic. Zjeżdżali tutaj nauko­wcy i artyści z całej Europy, m.in. Johann Wolfgang Goethe i Caspar David Friedrich. Tak opowiadał o Bukowcu John Quincy Adams, przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych, który przebywał w Kotlinie Jeleniogórskiej w 1800 r.: Natura jest tu tak piękna sama w sobie, że nie wymaga wiele zachodu, żeby ją ozdobić. Są tu trawniki, groty, kaskady, strumienie i gaje, którym brakuje tylko ogrodzeń, żeby wyglądały jak angielskie ogrody.

Próbę uratowania i przywrócenia świetności dawnemu niezwykłemu założeniu parkowemu pod­jęła kilku lat temu Fundacja Doliny Pałaców i Ogro­dów Kotliny Jele­nio­­górskiej. Przystą­pio­no do rewa­lory­zacji całego history­cz­nego parku, choć jego część znalazła się w granicach Lasów Państwowych i prywatnych właścicieli. Konserwacja i pie­lęgnacja zachowanego drzewosta­nu, nowe nasadzenia drzew, krze­wów, bylin i runa leśnego, od­two­rzenie dawnych osi widokowych, przywrócenie pierwotnych i wy­konanie nowych ścieżek spacerowych, budowa pomostów na stawach, naprawa grobli i przepustów to obok rewaloryzacji budowli parkowych główne działania zmieniające oblicze największego roman­ty­cznego założenia parkowego w Pol­sce.

I chociaż prace zaplanowano na kil­ka lat, już dzisiaj można podziwiać odbudowany Belweder (Herbaciarnię), kamienną wieżę widoko­wą, Opactwo - mauzoleum, Am­fiteatr. Nowe nasadze­nia przywracające pierwotną kompozycję ogrodową objawią się w pełnej krasie za kilka lat, ale jest to specyfika prac parkowych.

fot. Fundacja Doliny Pałaców i Ogrodów Kotliny Jeleniogórskiej

W najciekawszych miejscach ustawiono tablice i pulpity informacyjne przybliżające turystom idee parkowe. Ławki i stoły piknikowe zachęcają do dłuższych spacerów i wypoczynku. W planach Fundacji jest również odtworzenie budowli dziś nieistniejących, a znanych z litografii, rycin czy przedwojennych zdjęć, tj. domu Rybaka, Salonu, studni templariuszy, chaty krytej mchem. 

Równolegle z pracami w parku prowadzone są prace rewaloryzacyjne i ratunkowe w budynkach dawnego fol­war­ku. Naj­bardziej zagrożony był naj­cie­kaw­szy budynek gospodarczy – ow­czar­nia z oficynami. Trójskrzydłowa budowla z arkadami spłonęła kilka lat temu. Pozostałe nadpalone mury i sklepienia traktu środkowego, niezabezpieczone przez wiele lat, były zagrożone katastrofą budowlaną. Dzisiaj odbudowano stropy i wzmo­cniono nadpalone ściany i sklepienia. Trwają przygotowania do bu­dowy dachu.

Budynki dawnego folwarku / fot. Irena Goderska, 29 lipca 2012 roku (cc-by-sa)

Projekt przewiduje utwo­rzenie w owczarni głównego budynku planowanego tu Centrum Edukacyjno-Kulturalnego. W budynkach dawnego fol­warku w ramach Centrum znajdą się miejsca noclegowe, sale seminaryjne i konferen­cyjne, sale wystawowe i koncertowe, gastronomia i pomieszczenia biurowe.

Bukowiec w przyszłości będzie nie tylko przyciągał turystów do parku ale również do zabudowań folwarcznych. W budynku Artystycznej Stodoły już dziś podziwiać można stałe wystawy poświęcone działalności hrabiny von Reden w Kotlinie Jeleniogórskiej, znanym gościom, którzy odwiedzili Bukowiec oraz bukowieckiemu parkowi.

Najnowszą atrakcją jest film mappingowy, opowiadający w lekki i zabawny sposób historię powstania założenia parkowego. W stodole już od kilku lat odbywają się liczne wydarzenia kulturalne: koncerty, spektakle, warsztaty. Na stałe do kalendarza imprez kultural­nych regionu wpisały się cykliczne imprezy: Święto Muzyki, Festival dell’Arte i W gościnie u hrabiny von Reden – Jesień ze sztuką w Bukowcu. W dawnym Browarze znalazły się biura Fundacji i punkt informacji turystycznej oraz kolejna sala wystawienniczo-koncertowa.

W budynku zajmowanym niegdyś przez zarządcę folwarku, uruchomiono w zeszłym roku niewielki pensjonat z apartamentami wyposażonymi w łazienki i aneksy kuchenne. Dziedziniec dawnego majdanu przebudowano na parking dla turystów. W ciągu ostatnich miesięcy zmieniła się również, do tej pory nieczęsto odwiedzana i trudno dostępna, południowa część parku, gdzie przeprowadzono intensywne prace pielęgnacyjne. Za kilka lat założenie pałacowo – parkowe w Bukowcu, choć nie będzie pełniło funkcji farmy ozdobnej, z całą pewnością przybliży jej ideę.

W niedalekiej przyszłości miejsce to ponownie stanie się ośrodkiem życia kulturalnego regionu. Jednak już dziś warto odwiedzić ten uroczy zakątek i poświęcić kilka godzin na odkrywanie ciekawych budynków i wyjątkowych widoków.


   Monika Paterka
   Bukowiec. Wzorcowy park krajobrazowy
   Kotliny Jeleniogórskiej

   Ten artykuł ukazał się w nr 2/2016 kwartalnika
   Przystanek Dolny Śląsk
.







20 lipca | Bale i zabawy

Pobyt w uzdrowisku dla Izabeli Czartoryskiej nie oznaczał tylko kuracji i spacerów promenadą. Czas umilała sobie również m.in. spotkaniami z przedstawicielami śląskiej arystokracji. Szczególnie polubiła panią Maltzan.

Ród Maltzanów należał do najznamienitszych i najzamożniejszych na Śląsku. Jego korzenie sięgają XII wieku, wywodzi się z Meklemburgii – Pomorza Przedniego, zaś na Śląsku osiedli przedstawiciele gałęzi Wartenberg-Militsch. Byli właścicielami wolnych państw stanowych: Sycowa (1530 – 1571) oraz Milicza (1590 – 1945).

 W roku 1816 panem Milicza był Joachim Karol II (ur. 1733, zm. 1817). Adolf Krystian Maltzan był w latach 1816 – 1830 siennickim sędzią pokoju, zaś jego córka Joanna wyszła za mąż za Krzysztofa Cieszkowskiego, stąd związki tego rodu z polską arystokracją. Adolf Krystian Maltzan otrzymał w roku 1824 uznanie swego tytułu w Królestwie Polskim.

 Pani Maltzan była częstą towarzyszką Izabeli Czartoryskiej podczas uzdrowiskowych spacerów, uroczystości i wizyt. Spotkała ją 17 lipca u Schaffgotschów (i określiła mianem ładnej, miłej i uprzejmej), później jej nazwisko często przewija się przez karty dziennika. Na przykład 19 lipca pani Maltzan odwiedziła Izabelę Czartoryską na herbatce w jej pokoiku w Cieplicach, a 20 lipca spotkały się na balu w galerii (galerią nazywano budynek zlokalizowany w cieplickim parku, z płaskim dachem krytym miedzią, wewnątrz którego znajdowały się dwie sale, dwa pokoje bilardowe i kilka pokoi do gry w karty. Odbywały się w nim m.in. tańce i zabawy dla kuracjuszy).


Widoki na dawną "Galerię", obecną Kawiarnię Zdrojową w Cieplicach, z I połowy XIX wieku.
A tak wygląda "Galeria" dziś. Mieści kawiarnię Zdrojową, którą koniecznie trzeba odwiedzić / fot. Neo[EZN] (cc-by-sa)

18 lipca | Zamek Chojnik

18 lipca 1816 roku Izabela Czartoryska odwiedziła Chojnik. 

Dzisiaj jest to popularne miejsce spacerów turystów, za czasów arystokratki również często się tam udawali, jednak nie piechotą! Jak wspomina w swoim dzienniku Czartoryska: Aby się tam dostać, należy dojechać powozem do oberży we wsi u podnóża góry, gdzie czekają tragarze z lektykami. 

fot. UM Jelenia Góra (cc-by-sa)
Takie lektyki przeznaczone były głównie dla osób chorych i słabych, jednak i ci, którzy nie lubili się męczyć, mogli z nich skorzystać. Nazywano je "krzesłami drążkowymi", zaś niosących je – drążnikami.

Podróż na Chojnik zrobiła na Izabeli Czartoryskiej dobre wrażenie – zachwycała się zarówno widokami, jak i postawą i pogodą ducha osób, które spotykała na swojej drodze. Pisała: Olbrzymie skały, porośnięte drzewami, których korzenie czepiają się niepożytych masywów lub wiją się wśród szczelin i mchu pokrywającego głazy, sprawiały wrażenie dziwaczne i zdumiewające zarazem. Na każdym zakręcie otwierały się wspaniałe widoki i pejzaże z całym przepychem Natury. Znalazłyśmy się na szczycie dźwigane przez ludzi poczciwych, życzliwych i uśmiechniętych.

Następnie zwiedziła pozostałości zamku i wysłuchała z ust sprawującego nad nim pieczę komendanta (pełniącego też rolę przewodnika) legendy o Kunegundzie. Ruiny są jeszcze dość dobrze zachowane; wśród nich znajduje się sala, w której Kunegunda przyjmowała rycerzy. (...) Zachowana w całości kuchnia ma ściany zakopcone od paleniska. Pośrodku małego, wykutego w skale podwórza wznosi się kamienny pręgierz, do którego przywiązywano przestępców. Wieża całkowicie zniszczona (...), przedstawia widok ogromnie malowniczy, tak samo jak sklepienie, które widnieje obok. Najbardziej działają na wyobraźnię stare mury z XIII wieku otaczające zamek; przez ten mur podobno kazała księżniczka Kunegunda skakać konno rycerzom, ubiegającym się o jej rękę.

My legendę znamy w wersji nieco innej, w które rycerze nie tyle przez mur skakali, ile objeżdżali go konno (zakończenia też są różne, niestety nie wiemy, jakie usłyszała Izabela), jednak zamek oglądać możemy podobnie jak kuracjusze dwieście lat temu. Zgodzimy się też zapewne z opinią Izabeli Czartoryskiej, która wprawdzie zupełnie nie wierzyła w prawdziwość tej historii, oczy jednak utkwiła w murze, usiłując znaleźć jakiś ślad okrucieństwa dziewicy lub szaleństwa rycerzy, powolnych niedorzecznemu kaprysowi.


Również oglądany z góry widok podobny do tego sprzed dwustu laty cieszy dzisiaj nasze oczy: Po obejrzeniu ruin podziwialiśmy rozległe, zachwycające widoki: miasta, wioski, lasy, łąki i góry urozmaicały bogactwo krajobrazu.

fot. Armina Hartenberg

16 lipca | Park Zdrojowy

Wieczorem poszłam do wielkiego parku, gdzie widziałam tłum mężczyzn kurzących w milczeniu fajki i spacerujących z damami równie milczącymi.

Izabela Czartoryska odwiedzała Cieplice latem i tylko latem. Były to jednak czasy, kiedy podróżowanie na większe odległości było na tyle trudne, że podróżowano tylko w ciepłym okresie roku. My jednak dziś możemy podróżować przez cały rok, chcemy Wam więc pokazać też kilka migawek z zimowego Parku Zdrojowego i Norweskiego. Może będą chwilą wytchnienia dla panujących upałów?

Obejrzyj wszystkie 31 zdjęć >>>





Obejrzyj wszystkie 31 zdjęć >>>

14 lipca | Park Zdrojowy

Wieczorem byłam na wielkiej promenadzie; jest to trójdzielna aleja – na prawo szeroka dróżka obrzeżona włoskimi topolami, cienista ścieżka między drzewami na lewo, a środek dla pojazdów. Poprzez drzewa otwiera się wspaniały widok na Karkonosze o szczytach róznej wysokości. Na górze Chojnik wznosi się zrujnowany zamek, na Śnieżce kaplica gubiąca się w chmurach; inne wierzchołki, pokryte śniegiem lub lasami, urozmaicają krajobraz, stanowiąc romantyczny i malowniczy akcent natury. Na końcu promenady znajduje się salon, w którym gromadzą się kuracjusze i wędrowcy.

Obejrzyj wszystkie 31 zdjęć >>>







Obejrzyj wszystkie 31 zdjęć >>>

12 lipca | Uzdrowisko Cieplice

Do Cieplic-Zdroju Czartoryska przybyła 7 lipca wieczorem, jednak kilka dni minęło, zanim zaczęła korzystać z dobrodziejstw uzdrowiska. Pod datą 15 lipca zanotowała: Trzy dni temu rozpoczęłam kąpiele. 


Dopiero bowiem po jakimś czasie, kiedy minęło spowodowane długą podróżą zmęczenie, zaczęła doceniać uroki cieplickiego klimatu i krajobrazu. Korzystała z indywidualnych kąpieli, piła wody chebskie, uczęszczała na basen, gdzie miała okazję poznać inne kuracjuszki, przechadzała się także cieplickim deptakiem i zachwycała widocznymi w oddali szczytami. 

Przez pierwsze dni pomieszkiwania w Cieplicach Izabela Czartoryska poznawała więc otoczenie, oczekując na rozpoczęcie ustalonej i właściwie standardowej kuracji. Przybywając dzisiaj, swój pobyt rozpoczęłaby od ustalenia zabiegów. Każdy z kuracjuszy bowiem na rozpoczęcie pobytu otrzymuje indywidualną kartę zabiegową, w której wskazane są dni i godziny zabiegów, jakie będzie realizował. Trudno tutaj mówić o typowej kuracji. 

Jednakże za czasów Izabeli Czartoryskiej kuracja uzdrowiskowa obejmowała głównie kąpiele (w wannie i w basenie) oraz picie wód, w tym zwłaszcza chebskich (Cheb to miejscowość kuracyjna w północno-zachodnich Czechach, a pochodzące z niej wody zawierały przydatne w leczeniu wielu dolegliwości związki mineralne). Dzisiaj zabiegów jest znacznie więcej, wykonywane są przy użyciu specjalistycznego sprzętu, sama zaś kuracja lecznicza uzupełniona może być zabiegami relaksacyjnymi i upiększającymi. 

Jak arystokratka sama wspomina, kurację rozpoczęła po kilku dniach, kiedy już zaaklimatyzowała się w nowym miejscu. Trzy lub cztery razy brałam kąpiele w wannie; dzisiaj po raz pierwszy udałam się do wielkiego kąpieliska. (...) Jest to okrągła sala zbudowana nad źródłem wody, która wprawdzie ciągle się zmienia i płynie nieustannie, lecz zanurza się w niej aż po szyję czterdzieści naraz kobiet (...). 

Kąpiele na basenie (oddzielnym dla kobiet i mężczyzn) i dzisiaj są chyba najczęściej stosowane, aczkolwiek nie przebywa w nich jednocześnie aż tak wiele osób. Ale dziś arystokratka dodatkowo wybierałaby zapewne też spośród szerokiej gamy różnorodnych zabiegów i ćwiczeń: pilates, joga, kompleksowo, małe spa, kapsuła młodości, kąpiel w zawiesinie borowinowej, fizykoterapia.





9 lipca | Długi Dom

"Długi Dom" to jeden bardziej charakterystycznych budynków zdrojowych w Cieplicach. Obecnie to nowoczesny hotel uzdrowiskowy w standardzie równym trzem gwiazdkom.

Rok 2015 - "Długi Dom" po remoncie generalnym / fot. SchiDD (cc-by-sa)

Rok 2005 - "Długi Dom" przed rewitalizacją / fot. Platanacero (cc-by-sa)


Budynek ów, zaprojektowany przez krzeszowskiego budowniczego Martina Urbana, postawiony został w latach 1689-1696. Stanął na miejscu pochodzącego z 1537 roku domu gościnnego, ten zaś również zajął miejsce jeszcze starszej budowli – Steinere Haus.

Ten miejski pałac na początku XIX wieku był już zatem trwałym elementem cieplickiego krajobrazu, pełnił też funkcje podobne do współczesnych: zarówno gościnne, jak i reprezentacyjne oraz służył kuracjuszom. Po II wojnie światowej jego ranga zmalała, budynek stracił dawny blask, głównie z uwagi na niewyjaśnione kwestie własnościowe. Wnętrza przebudowano, ponieważ została tutaj ulokowana administracja uzdrowiska, a w fasadzie między innymi przekształcono kilka otworów okiennych na wejściowe, zróżnicowano fakturę i barwę tynków.

"Długi Dom" w folderze reklamujących uzdrowisko z 1938 roku

Dzisiaj Długi Dom odzyskał dawną świetność i świeżo odremontowany, podobnie jak w początkach XIX wieku, kiedy to za jego remont zabrał się hra­bia Schaffgotsch, czeka na kuracjuszy. Na rewitalizację tego obiektu w ostatnich latach Polska Grupa Uzdrowisk wydała prawie 14 milionów złotych.

W pięknych, bogato wyposażonych pokojach, urządzonych zgodnie z naj­nowszymi standardami można dzisiaj wykupić kilka noclegów, ale można je także zarezerwować na znacznie dłuższy pobyt. Również tacy bowiem goście się zdarzają, którzy do Uzdrowiska Cieplice przy­jeżdżają na kilka tygodni, bo to już nie te czasy, kiedy uzdrowisko kojarzyło się raczej ze szpitalem niż wakacyjnym wypoczynkiem



Długi Dom (…) opis: budynek jest stylowo jednorodny (bryła, wystrój elewacji, układ wnętrz, sklepienia). Bryła budynku – zwarta, założona na planie wydłużonego prostokąta z nieco niższym od budynku, ryzalitem od południa. Jest wolnostojący murowany i tynkowany, podpiwniczony, trzykondygnacyjny, zamknięty czterospadowym dachem w układzie kalenicowym w stosunku do ulicy. 
Elewację frontową – zwrócony w kierunku starego centrum zdroju (ul. P. Ściegiennego), tylną do dawnego cmentarza parafialnego i dziedzińca przyklasztornego. Od południa – włączony w mur cmentarny. Elewacja frontowa – trzykondygnacyjna, 8 osiowa w układzie asymetrycznym osi okiennych. Charakteryzuje się zmienną rytmiki artykulacji wertykalnej, wynikającej z alternacji bliźniaczych i pojedynczych okien. Przy monotonnej powtarzalności zdwojonych pilastrów wielkiego porządku, daje to efekt ożywienia, wzbogaconego jeszcze przemiennym rytmem łukowatych i wyłamanych nadokienników. Elewacja wznosi się nad niskim, zwieńczonym profilowanym gzymsem cokole. Ten poziomy akcent przyziemia zostaje powtórzony nad parterem dzięki zastosowaniu profilowanego gzymsu działowego, następnie w przerywanym trzonami pilastrów pasie płaskiego gzymsu nad pierwszym piętrem, wreszcie w wieńczącym kompozycję fasady, wydatnym, profilowanym gzymsie. Przenikanie się tych poziomych i pionowych elementów kompozycji daje w efekcie wrażenie równowagi. Dostęp do wnętrz akcentują trzy portale kamienne – środkowy, główny o szerokim rozstawieniu węgarów oraz dwa boczne – węższe. Są to portale uszakowe z kampanulami. Taką samą formę zastosowano w wykonanych również w kamieniu obramieniach okiennych. Między wydatnymi nadokiennikami i naczółkami a nadprożem okien i drzwi – dekoracja plastyczna w formie liści akantu. W podokiennikach – prostokątne, wykrojone w narożach płyciny. 
Elewacja tylna – dziewięcioosiowa, trzykondygnacyjna, skromna w doborze elementów dekoracyjnych. Ograniczają się one do podziałów pasowo-lizenowych i analogicznych do fasady obramień okiennych. Po środku – portal kamienny, uszakowy z kampanulami. Portal osi północnej – prostokątny, częściowo zamurowany. Gzyms wieńczący – jak w fasadzie. 
Elewacja boczna, południowa – jednoosiowa, trzykondygnacyjna z ryzalitem z boku o przekroju prostokątnym. Podziały poziome – jak w elewacji frontowej. Analogiczne także – obramowania okien. 
Elewacja boczna północna – dwuosiowa, trzykondygnacyjna, skromna. Podziały poziome – pasowe. Obramowania okien – prostokątne, zatynkowane. W osi zachodniej – uszakowe. 
Wnętrza – pierwotnie: dwutraktowe z korytarzem w trakcie tylnym i izbami amfiladzie w trakcie frontowym. 
Klatka schodowa – pierwotna w osi południowej. Taki układ w zasadniczym ukształtowaniu zachował się do dziś. Zakłóciły go liczne, współczesne ścianki działowe, postawione we wszystkich kondygnacjach oraz nowa klatka schodowa w osi północnej budynku. Poszczególne pomieszczenia nakrywają sklepienia kolebkowe ze stykającymi się, bądź mijającymi lunetami. 
Klatka schodowa pierwotna – nakryta sklepieniem kolebkowym, zaopatrzonym nad podestami w lunety. Stopnice – wymienione współcześnie. Zachowały się tylko dębowe, XVIII-wieczne stopnice schodów prowadzących na strych. Wszystkie pomieszczenia i klatka schodowa posiadają bezpośrednio oświetlenie okien umieszczonych w szeroko rozglifionych wnękach sklepionych odcinkiem łuku. 
Piwnice – układ pomieszczeń odpowiada dwutraktowemu układowi wnętrz pozostałych kondygnacji. Trakt tylny piwnicy – nakryty sklepieniem kolebkowym z kilkoma niesymetrycznie rozmieszczonymi lunetami, funkcjonuje w charakterze korytarza, z którego – dostęp do piwnic traktu frontowego. Pomieszczenia traktu frontowego – sklepione kolebką z lunetami, opadającą (tak jak w korytarzu) do 1/3 wysokości ściany. 
Strych – dostępny z pierwotnej klatki schodowej. Więźba dachowa XIX-wieczna, częściowo wymieniona w XX w. 

I. Rybka-Ceglecka, Studium historyczno-architektoniczne zespołu pocysterskiego w Jeleniej Górze-Cieplicach, maszynopis; Wrocław 1989 rok, Archiwum Konserwatorskie w Jeleniej Górze A-1087/2

8 lipca | Uzdrowisko Cieplice

Do Cieplic Izabela Czartoryska przybyła wieczorem. Przybyła pełna wrażeń z podróży, ale i nieco zmęczona. To zmęczenie znalazło odbicie w pierwszych refleksjach z pobytu w Cieplicach. Nie była zadowolona z zakwate­rowania. Położony na uboczu budynek z niskimi, słabo wyposażonymi pokojami nie zdobył jej uznania.

Dzisiaj Izabela Czartoryska z pew­no­ścią nie miałaby na co narzekać. Przyjeżdżając dziś nie napisałaby, że mieszkanie mamy nadzwyczaj podłe. Baza noclegowa w Ciepli­cach jest bardzo bogata i na wysokim poziomie. Jedynym mankamentem są trochę wysokie ceny i... brak miejsc.

Bo tak jak dawniej, tak i dziś Cieplice-Zdrój cieszą się sławą wśród gości z kraju i z zagranicy. Ale o tym już jutro... Dobranoc!

6 lipca | Świdnica

Tyle jednak obserwacji ludowych śląskich zwyczajów, o których rozmyślała Izabela Czartoryska w drodze do kolejnego miejsca noclegowego. Tym razem była to Świdnica.

Na początku XIX wieku miejscowość ta znana była m.in. z przemysłu i handlu. Wytwarzano tu jedwabne wstążki, sukno i inne tkaniny; jedną z bardziej znanych była manufaktura, w której przetwarzano skóry (sławna była i poza granicami Śląska). Ze Świdnicy pochodził szereg znanych i cenionych towarów: skórzane i wełniane rękawiczki, pończochy, krochmal, mydło, świeczniki, puder do włosów, pierniki oraz tabaka.

Przemysłowo-handlowemu urokowi miasta nie oparła się także Izabela Czartoryska, o czym świadczą zanotowane słowa: Następnego dnia przed wyjazdem kupiliśmy rękawiczki znane z ładnego i dobrego wykonania. Fabrykant oświadczył, że wyrabia je ze skóry młodych koźląt i sprzedaje z łatwością 16 000 tuzinów rocznie.

Także i dziś Świdnica nawiązuje do swoich kupieckich tradycji. W każdą wakacyjną niedzielę wszystkich pasażerów organizowanych przez Muzeum Przemysłu i Kolejnictwa na Śląsku Weekendowych Pociągów Muzealnych do bezpłatnego zwiedzania miasta zaprasza na dworcu przewodnik przebrany w dawny strój kupiecki. Można w ten sposób wybrać się na blisko dwugodzinny spacer po najciekawszych zakątkach miasta i posłuchać o jego niezwykłej historii.





6 lipca | w drodze

6 lipca rano Izabela Czartoryska opuściła Wrocław i udała się w dalszą drogę w kierunku Cieplic. Zanim jednak dotarła do miejsca kolejnego postoju, zanotowała kilka uwag odnośnie zwyczajów i tradycyjnych zabaw mieszkańców dolnośląskich wsi. Warto przypomnieć sobie jedną z nich zwaną świętem kura, odbywający się zawsze w pierwszych dniach lipca.

Tak opisuje to Autorka Dziennika: Na drugiej stacji pocztowej w uroczej okolicy ujrzeliśmy na świeżo skoszonej łące tłum wieśniaków i wieśniaczek porządnie i czysto ubranych, stojących w grupkach. Raczyli sie chłodnikami i bawili się przy muzyce. (...) w ogólnej zabawie brały udział sąsiadujące ze sobą wsie. Osią zainteresowania był kur umieszczony na szczycie słupa – trzeba go było dosięgnąć kijem, mając zawiązane oczy. Każde potknięcie zdwajało radości śmiechy.

5 lipca | Wrocław

Do Wrocławia przybyliśmy wcześnie rano, lecz że był to czas jarmarku, musieliśmy się zadowolić byle jaką oberżą i kiepskim obiadem. 

I dziś podobna sytuacja była możliwa. Jarmarki zajmują wrocławski rynek i okoliczne uliczki przez dużą część roku. Jest Jarmark Świętojański, jest Jarmark Bożonarodzeniowy, są różne inne, mniejsze, jak chociażby organizowana w ramach Europejskiej Stolicy Kultury "Lwowska uliczka", którą na nagraniu uwiecznił Adalbert B.



Podobnie jak w innych europejskich miastach, także we Wrocławiu tradycja organizowania jarmarków sięga wczesnego średniowiecza. Najstarsza wzmianka o wrocławskim targu pochodzi z 1149 roku, kiedy to książe Bolesław IV Kędzierzawy nadał benedyktynom z nieistniejącego już opactwa na Ołbinie prawo organizowania Jarmarku w dniu patrona św. Wincentego i osiem dni po nim. Kolejne wrocławskie targi odbywały się na lewym brzegu Odry w dniu św. Jana Chrzciciela, patrona Wrocławia, w dniu św. Elżbiety i w dniu św. Barłomieja.

W Breslau, na wzór innych niemieckich miast, zaczęto organizować jarmarki bożonarodzeniowe stosunkowo późno, bo dopiero w początku XIX wieku. Jak czytamy w berlińskim Zeitung für die elegante Welt. Mode, Unterhaltung, Kunst und Theater w styczniu 1837 roku: tutejszy jarmark bożonarodzeniowy odróżnia się zewnętrznie od innych nie tylko handlem trwającym w budach wieczorną porą w świetle lamp, ale przede wszystkim tym, jak wielki skutek ma ta mała różnica na frekwencję o tej porze dnia. Ów jarmark stał się prawdziwym świętem mieszkańców miasta, a jego osobliwość wypływa z wewnętrznego stylu bycia wrocławian, jak i z ich jedynej w swoim rodzaju wrażliwości. Jest nierozerwalnym zespoleniem interesów rzemiosła i handlu z potrzebą rozrywki, jaką niesie ze sobą kupowanie prezentów. To czyni go odmiennym od wszystkich innych jarmarków.

4 lipca | Oleśnica

Jak wspomina Izabela Czartoryska pierwszą noc na Dolnym Śląsku spędziła w Oleśnicy w dość dobrej oberży (...) Zosia [Zofia Matuszewiczówna, wychowanka Izabeli Czartoryskiej] chciała obejrzeć stary zamek.


Zamek Książąt Oleśnickich / fot. Jerzy Strzelecki (cc-by-sa)

I rzeczywiście zamek jest do dziś najcenniejszym i najbardziej okazałym zabytek jakim może pochwalić się Oleśnica. Zbudowany został w latach dwudziestych XIV wieku i usytuowany w południowo-zachodniej części fortyfikacji miejskich. Więcej o atrakcjach tego dolnośląskiego miasteczka w artykule o Oleśnickim Domu Spotkań z Historią w nr 1/2015 kwartalnika Przystanek Dolny Śląsk.


Oleśnica to miasto z bogatą tradycją. W jej długiej historii splatają się losy trzech kultur – polskiej, czeskiej i niemieckiej. Oleśnicki Dom Spotkań z Historią został stworzony, aby przybliżyć mieszkańcom i turystom skomplikowane losy miasta. Jest to nowoczesna izba regionalna prezentująca dzieje Oleśnicy od założenia aż po czasy współczesne. 


W samym centrum miasta, w pobliżu Zamku Książąt Oleśnickich i kościoła zamkowego, niedaleko Rynku, w odremontowanej zabytkowej kamienicy przy ulicy Bocianiej 11 mieści się Oleśnicki Dom Spotkań z Historią. Zadaniem Domu, działającego w ramach Oleśnickiej Biblioteki Publicznej, jest popularyzowanie wiedzy na temat miasta, jego historii, zabytków i postaci z nim związanych oraz upowszechnianie dziedzictwa kulturowego. W muzeum łączą się tradycyjne i nowoczesne metody prezentowania historii. W zbiorach placówki znajdują się m.in. stare fotografie, mapy, pocztówki i wiele innych. Większość archiwaliów jest zdigitalizowana i dostępna za pośrednictwem aplikacji multimedialnych, dodatkowo część eksponatów dostępna jest w gablotach i szufladach. Od niedawna można również podziwiać Skarb groszy praskich z Oleśnicy – kolekcję 420 numizmatów pochodzących z przełomu XIV/XV wieku. (więcej: nr 1/2015 kwartalnika Przystanek Dolny Śląsk)